O patrzeniu w niebo i perspektywie świadków

Dwoje astronomów odkryło z przerażeniem, że do Ziemi zbliża się ogromna kometa. Kolizja z nią jest właściwie nieunikniona i za pół roku naszą planetę czeka zagłada. Naukowcy robią zatem wszystko, co w ich mocy, aby ostrzec świat przed katastrofą, ale okazuje się, że nie tak łatwo przekonać ludzi o zagrożeniu. Dla polityków ważne jest czy wydarzenie będzie miało wpływ na poparcie w sondażach. Biznesmeni są zainteresowani ewentualnymi zyskami, a w mediach temat przepada, bo bardziej interesujące są plotki z życia celebrytów. Ludzkość zdaje się mówić: co z tego, że na górze coś tam się dzieje, skoro dla nas ważniejsze jest to, co na dole.

To oczywiście tylko zarys fabuły filmu, który mniej więcej pół roku temu trafił na ekrany. Ta satyra na współczesne społeczeństwo nosi zresztą znamienny tytuł "Nie patrz w górę". A ja przywołuję ten film w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, gdy słowo Boże każe nam właśnie spojrzeć w górę.

Centralnym punktem tego słowa jest obraz apostołów, którzy stoją na Górze Oliwnej i z podniesionymi głowami wpatrują się jak Jezus wstępuje do nieba. To niezwykle istotny gest. Bo nie jest to synonim jakiegoś oderwania od świata czy bujania w obłokach, ale niesłychanie ważny punkt oparcia potrzebny do właściwego przeżywania rzeczywistości.

Zobaczmy co ma miejsce tuż przed wniebowstąpieniem i co dzieje się zaraz po nim. Święty Łukasz zapisuje, że Jezus przez czterdzieści dni ukazywał się swoim uczniom i mówił im o królestwie Bożym. Możemy się domyślać, że dawał apostołom swoistą syntezę wszystkiego, co już słyszeli. Oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma i jak na tacy podał im sedno Dobrej Nowiny: Mesjasz cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstał, a teraz w Jego imię głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom.

Tymczasem uczniowie zadają pytanie, po którym właściwie można by się załamać: "Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?" Po trzech latach chodzenia z Jezusem, po doświadczeniu męki i zmartwychwstania, po tych czterdziestu dniach ostatnich pouczeń apostołowie pytają nie o łaskę zbawienia, tylko o sprawy tego świata. Nie myślą o wielkich dziełach Bożych, tylko o sytuacji społeczno-politycznej. Mówisz Panie Jezu o królestwie, to znaczy, że teraz nam przywrócisz królestwo? skończy się okupacja? wrócą czasy dawnej świetności Izraela?

To jest o tyle dramatyczne, gdy przypomnimy sobie, od czego ci ludzie zaczynali. Pierwsze pytanie, jakie w Ewangelii uczniowie skierowali do Jezusa brzmiało: "Nauczycielu, gdzie mieszkasz?" A zatem: kim jesteś? co głosisz? jaką nowinę nam przynosisz? To byli ludzie autentycznie zainteresowani osobą Jezusa, szczerym sercem wyglądający Mesjasza. I chociaż Go spotkali, usłyszeli Dobra Nowinę, to ostatecznie od tej wielkiej tęsknoty serca za Bożymi sprawami osunęli się z powrotem na poziom myślenia tylko kategoriami ziemskimi.

Oczywiście to zachowanie apostołów nie jest czymś dziwnym, bo ostatecznie taka jest tendencja każdego z nas. Patrzymy na świat i oceniamy rzeczywistość z naszego ludzkiego punktu widzenia. Ile już razy zamartwialiśmy się sytuacją, która wydawała nam się bez wyjścia, ile razy czuliśmy się przygnieceni tym, co na nas spada, ile razy doświadczaliśmy bezsilności wobec trudnych wydarzeń?

I dlatego Jezus zaprasza nas do spojrzenia na to, co przeżywamy z Jego boskiej perspektywy. Mówi do nas, jak do pierwszych uczniów: podnieście głowy i nabierzcie ducha, popatrzcie w górę, niebo jest ostatecznym horyzontem tego wszystkiego, co was spotyka.

Chodzi zatem ostatecznie o wiarę. O to, byśmy zaufali Jezusowi i "trzymali się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy". Byśmy pamiętali, że to, czego być może nie rozumiemy, albo z czym się zmagamy, nie wymyka się spod Jego opatrzności. Wielu rzeczy na tym świecie nie zrozumiemy, po ludzku nie będziemy widzieć sensu w niektórych wydarzeniach, będziemy rozczarowani tym, co dzieje się wokół nas. Ale Jezus mówi stanowczo: "nie wasza to rzecz znać czasy i chwile". Waszą sprawą jest bycie świadkami Dobrej Nowiny, a więc wnoszenie w ten świat prawdy, która nie jest z tego świata.

Widzimy, że po wniebowstąpieniu uczniowie z radością wracają do Jerozolimy. Są przemienieni: wielbią i błogosławią Boga. Stają się faktycznie świadkami Dobrej Nowiny. Bo otwarci na perspektywę nieba zostają "przyobleczeni mocą z wysoka".

Może to zabrzmi trochę jak tani slogan reklamowy, ale hasło POPATRZ W GÓRĘ powinniśmy mieć stale przed oczami. Żebyśmy nauczyli się spoglądać w niebo. Nie po to by chodzić z głową w chmurach, ale by mieć serce przy Jezusie. Bo wtedy zaczniemy patrzeć na otaczającą nas rzeczywistość z Bożej perspektywy i staniemy się Jego radosnymi świadkami.