O rozeznawaniu przy pustym grobie

Przeszedł przez świat dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła. A oni z zachwytem chłonęli Jego słowa. Znosili Mu wszystkich chorych i opętanych. Wędrowali za Nim wszędzie, dokąd podążał. Ale nie spodziewali się takiego finału. Zobaczyli jak Go zdradzono i pojmano. Byli świadkami Jego bolesnej męki. Niektórzy wytrwali aż do ukrzyżowania. A potem nastała cisza i stanęli przy grobie. Wystarczyło kilkanaście godzin, by cały świat oczekiwań, jaki budowli wokół Jezusa, runął niczym domek z kart. W ich rozdygotanych sercach tłukło się pytanie: "Boże, co to wszystko ma znaczyć? Jaki jest sens tego wszystkiego?"

Być może dzisiaj łatwiej niż kiedykolwiek wcześniej jest nam wejść w przeżycia pierwszych uczniów. Doświadczyliśmy jak niemal z dnia na dzień pandemia pokrzyżowała nasze plany, jak pozbawiła nas tego, co do tej pory uważaliśmy za normę. Nasze codzienne funkcjonowanie i rozumienie świata zostało przetrącone. A co dopiero rzec o ludziach, którzy musieli porzucić swoje domy, rozstać się z bliskimi i uciekać z kraju ogarniętego wojną? To są właśnie takie momenty, w których rozpada nam się świat. Chwile, w których wołamy: "Boże, co to wszystko ma znaczyć?" I to jest moment, w którym bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy duchowego rozeznania, czyli umiejętności odczytania w jaki sposób Bóg działa w tym, czego doświadczamy.

Takiego właśnie rozeznawania - szukania Bożego sensu w tym co bolesne i niezrozumiałe - uczy nas troje bohaterów dzisiejszej Ewangelii.

Jako pierwsza staje przed nami Maria Magdalena. Jej reakcja doskonale pokazuje nasz sposób reagowania na to, co niezrozumiałe i zaskakujące. Widzi kamień odsunięty od grobu i natychmiast wyciąga pospieszny wniosek: ktoś zabrał Pana. Tak właśnie zdarza się i nam zachowywać. Kierujemy się pierwszym wrażeniem, nasze sądy i oceny wynikają z emocji, jakie przeżywamy. Są powierzchowne, nieprzemyślane i przez to najczęściej błędne. Wiemy dobrze, że nikt nie zabrał ciała Jezusa, ale Maria Magdalena jest o tym tak przekonana, że nawet, gdy stanie przed Jezusem, to weźmie Go za ogrodnika i zapyta, gdzie zabrał ciało Pana.

Ile już razy kurczowo trzymaliśmy się naszych pospiesznych sądów opartych tylko na emocjach? Dobre rozeznanie, czyli dochodzenie do prawdy, wymaga namysłu. I tego uczy nas kolejny bohater dzisiejszej Ewangelii, czyli Szymon Piotr. W przeciwieństwie do Marii, nie zatrzymuje się na powierzchownej ocenie sytuacji, ale stara się zgłębić jej znaczenie. Nie patrzy z zewnątrz, ale wchodzi do środka, chce uważnie wszystko zbadać. A wewnątrz grobu widać już więcej. Piotr przygląda się leżącym płótnom i chuście, która starannie zwinięta leży w oddzielnym miejscu. Po pierwszych, powierzchownych wrażeniach przychodzi namysł i zastanowienie.

Apostoł pojmuje już więcej niż Maria Magdalena: przecież gdyby ktoś zabrał ciało Jezusa, to nie trudziłby się, żeby ładnie układać płótna i zwijać chustę. To jest pierwszy krok na drodze rozeznawania: Bóg dał nam rozum, zdolność myślenia i wyciągania wniosków, abyśmy nie pozostali na poziomie złudnych emocji.

Piotr zatem wie już, że nikt nie mógł zabrać ciała Pana, ale nie pojmuje jeszcze, że Jezus zmartwychwstał. Bo do pełnego przeniknięcia rzeczywistości rozum ludzki potrzebuje Bożego światła. I to jest drugi krok rozeznawania, którego uczy nas święty Jan. Najmłodszy Apostoł przemierza tę samą drogę, którą przeszli Magdalena i Szymon. Najpierw patrzy z zewnątrz na pusty grób, później wchodzi do wnętrza i dostrzega płótna oraz chustę. Od pierwszych wrażeń i emocji przechodzi do namysłu, ale na nim się nie zatrzymuje. Jan spogląda na wszystko z perspektywy słowa Bożego. Przypomina sobie dzień, gdy w Jerozolimie usłyszał od Jezusa: "zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni wzniosę ją na nowo". Dopiero zestawienie słowa Bożego z sytuacją, którą przeżywał, pozwoliło Janowi pojąć co tak naprawdę się wydarzyło. Jak odnotuje w swojej Ewangelii: "gdy zmartwychwstał, przypomnieli sobie Jego uczniowie, że to powiedział i uwierzyli Pismu oraz słowu, które wyrzekł Jezus".

Aby móc pojąć trudne i niezrozumiałe dla nas wydarzenia potrzebujemy takiej właśnie umiejętności rozeznawania przy pomocy słowa Bożego. Ono - jak mówi psalmista - jest lampą dla moich kroków i światłem na mojej ścieżce. Tylko w jego blasku widać jasno i wyraźnie znaczenie tego, co nas spotyka.

W naszych czasach wielu uznaje siebie za specjalistów od wszystkiego - jednego dnia są ekspertami od skoków narciarskich, drugiego doskonale znają się na skuteczności maseczek i szczepień, następnego mają złote rady odnośnie sytuacji wojennej czy zasad dyplomacji. Tylko, że te naskórkowe, emocjonalne opinie nie mają nic wspólnego z głębokim rozumieniem rzeczywistości.

Dlatego jako uczniowie Jezusa jesteśmy zaproszeni do tego, by uczyć się sztuki rozeznawania. By tak jak święty Jan, w chwilach trwogi i zamętu, przykładać ucho do piersi Jezusa, rozważać i zachowywać Jego słowa. W ten sposób stopniowo zaczniemy patrzeć na otaczającą nas rzeczywistość spojrzeniem przenikniętym wiarą. Przestaną nas zajmować emocjonalne sądy czy intelektualne dociekania, a zaczniemy pojmować wszystko z Bożej perspektywy.