Posty

Rok z Katarzyną

Obraz
Zwyczaj losowania patronów na nowy rok poznałem wiele lat temu w zaprzyjaźnionym zgromadzeniu zakonnym. Ta tradycja jest świetną okazją do wejścia w bliską relację z nowym świętym, daje możliwość zgłębienia jego duchowego przesłania i powierzenia mu swoich spraw w danym roku kalendarzowym. Poza tym noworoczny opiekun ma być też inspiracją do praktykowania konkretnych cnót. Od kilku lat możliwość wylosowania patrona oferują portale internetowe, zatem w tym roku zdecydowałem się na udział w tej tradycji. Decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę, bo witryna wygenerowała dla mnie jedną ze szczególnie bliskich mi świętych, czyli Katarzynę Sieneńską. I właściwie od razu przyszły mi na myśl dwie przestrzenie, w których ta średniowieczna mistyczka będzie dla mnie opiekunką w tym roku. Pierwsza dotyczy życia duchowego i coraz to pełniejszego poznawania, miłowania i jednoczenia się z Bogiem. Katarzyna, choć nie mieszkała za murami klasztoru, to jednak wykształciła w sobie umiejętność stałego pr

O pośpiechu pasterzy i prymacie Boga

Obraz
Pierwsze zdanie Ewangelii, jakie słyszymy na samym początku Nowego Roku, mówi nam o pasterzach, którzy "udali się pośpiesznie do Betlejem i znaleźli Maryję, Józefa oraz leżące w żłobie Niemowlę". I w tym jednym zdaniu mamy właściwie wyznaczony program działania nie tylko na ten rok, ale na całe życie. Kluczowy jest tutaj użyty przez świętego Łukasza zwrot "udali się pośpiesznie" (dosłownie: "przyszli pospieszając"). Zwrócił na niego uwagę papież Benedykt XVI w homilii wygłoszonej podczas Pasterki w 2009 roku. Mówił wtedy tak: "To, co zostało oznajmione pasterzom, było tak ważne, że musieli pójść natychmiast. Pospieszyli nie zwlekając. Niestety, nie jest tak w naszym życiu codziennym. Większość ludzi nie uważa spraw Bożych za pierwszoplanowe, nie mają one na nas tak bezpośredniego wpływu. W ogromnej większości przypadków jesteśmy skłonni odłożyć je na później. Przede wszystkim zajmujemy się tym, co wydaje się pilne tu i teraz. Pośród spraw priorytetowy

Benedykt XVI: wspomnienie

Obraz
Tamten ciepły, wiosenny wieczór na długo zostanie w mojej pamięci. Rzymskie Lungotevere jak zwykle w okolicach osiemnastej było zakorkowane, a charakterystyczny dźwięk klaksonów mieszał się z pokrzykiwaniami, jakie wydobywały się z ochrypłych gardeł kierowców. Niepomny na uwagę Iwaszkiewicza, że "ruch tu piekielny, a spalinami można się udusić", szedłem wzdłuż Tybru, niespiesznie zmierzając w stronę Piazza San Pietro. Kiedy jednak poprzez motoryzacyjny gwar niespodziewanie przedarł się mocny dźwięk dzwonów watykańskiej bazyliki, zdecydowałem się natychmiast przyspieszyć kroku. Chwilę potem wyraźnie widziałem już biały dym unoszący się nad dachem Kaplicy Sykstyńskiej. Zaczęło się wzruszające oczekiwanie na werdykt zakończonego co dopiero konklawe. Obserwowałem pęczniejący z każdą minutą Plac Świętego Piotra. Przyglądałem się emocjom, jakie malowały się na twarzach napływających ze wszystkich stron ludzi. Modliłem się za nowo wybranego papieża. Był 19 kwietnia 2005 roku. Fala r

Literacki portret

Obraz
Od czasu do czasu zdarza mi się identyfikować z bohaterami czytanych książek. W niektórych postaciach odnajduję swoje cechy charakteru, z innymi dzielę te same pasje, kiedy indziej rozpoznaję w nich własne sposoby myślenia czy reagowania. Ale ostatnia lektura przebiła wszystkie dotychczas odnajdywane analogie. Czytam akurat zaległą pozycję Murakamiego "Na południe od granicy, na zachód od słońca" i fragment, w którym autor kreśli portret swojego bohatera dosłownie wbił mnie w fotel! Przepisuję go poniżej, bo na tak precyzyjną deskrypcję siebie i swoich pasji jeszcze w literaturze się nie natknąłem. Dziękuję Haruki Murakami! "Uwielbiam czytać i słuchać muzyki. Zawsze lubiłem książki , a to zainteresowanie jeszcze się wzmogło. Zapisałem się do biblioteki i pożerałem każdą książkę, jaka tylko wpadła mi w ręce. Kiedy zaczynałem czytać, już nie mogłem przestać. Było to jak nałóg: czytałem przy jedzeniu, w pociągu, w łóżku do późnej nocy, w szkole, gdzie trzymałem książkę scho

O patrzeniu w niebo i perspektywie świadków

Obraz
Dwoje astronomów odkryło z przerażeniem, że do Ziemi zbliża się ogromna kometa. Kolizja z nią jest właściwie nieunikniona i za pół roku naszą planetę czeka zagłada. Naukowcy robią zatem wszystko, co w ich mocy, aby ostrzec świat przed katastrofą, ale okazuje się, że nie tak łatwo przekonać ludzi o zagrożeniu. Dla polityków ważne jest czy wydarzenie będzie miało wpływ na poparcie w sondażach. Biznesmeni są zainteresowani ewentualnymi zyskami, a w mediach temat przepada, bo bardziej interesujące są plotki z życia celebrytów. Ludzkość zdaje się mówić: co z tego, że na górze coś tam się dzieje, skoro dla nas ważniejsze jest to, co na dole. To oczywiście tylko zarys fabuły filmu, który mniej więcej pół roku temu trafił na ekrany. Ta satyra na współczesne społeczeństwo nosi zresztą znamienny tytuł "Nie patrz w górę". A ja przywołuję ten film w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, gdy słowo Boże każe nam właśnie spojrzeć w górę. Centralnym punktem tego słowa jest obraz apostołów,

O rozeznawaniu przy pustym grobie

Obraz
Przeszedł przez świat dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła. A oni z zachwytem chłonęli Jego słowa. Znosili Mu wszystkich chorych i opętanych. Wędrowali za Nim wszędzie, dokąd podążał. Ale nie spodziewali się takiego finału. Zobaczyli jak Go zdradzono i pojmano. Byli świadkami Jego bolesnej męki. Niektórzy wytrwali aż do ukrzyżowania. A potem nastała cisza i stanęli przy grobie. Wystarczyło kilkanaście godzin, by cały świat oczekiwań, jaki budowli wokół Jezusa, runął niczym domek z kart. W ich rozdygotanych sercach tłukło się pytanie: "Boże, co to wszystko ma znaczyć? Jaki jest sens tego wszystkiego?" Być może dzisiaj łatwiej niż kiedykolwiek wcześniej jest nam wejść w przeżycia pierwszych uczniów. Doświadczyliśmy jak niemal z dnia na dzień pandemia pokrzyżowała nasze plany, jak pozbawiła nas tego, co do tej pory uważaliśmy za normę. Nasze codzienne funkcjonowanie i rozumienie świata zostało przetrącone. A co dopiero rzec o ludziach, którzy mu

Stabat Mater, czyli szkoła współodczuwania

Obraz
Najpiękniejszą sceną Wielkiego Piątku jest dla mnie od zawsze tak zwany "testament z krzyża". Kiedy Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: "Niewiasto, oto syn Twój". Następnie rzekł do ucznia: "Oto Matka twoja". I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie". Ten akt wzajemnego powierzenia sobie Matki i ucznia nie jest tylko wyrazem troski o zapewnienie Maryi męskiej opieki czy dbałości o Jej dalszy byt materialny. To Ona jako pierwsza słyszy, że ma stać się Matką dla Jana, a więc otrzymuje zadanie ukształtowania go swoją wrażliwością, empatią, całkowitym zdaniem się na wolę Bożą. Dziś dumam o tym wsłuchując się w przejmującą sekwencję "Stabat Mater Dolorosa". Średniowieczny temat pasyjny rozpisany w barokowej wersji Vivaldiego na jeden głos i orkiestrę kameralną doczekał się właśnie świeżej interpretacji. Jakub Józef Orliński oraz Capella Cracoviensis z Janem Tomaszem Adamusem podarowali nam niecałe 2