Ranking książkowy 2020

Zbliżający się koniec roku kalendarzowego sprzyja podsumowaniom. I choć w wielu przestrzeniach rok 2020 był trudny, czy wręcz: nieudany, to jednak pod względem czytelniczym mogę go uznać za nader satysfakcjonujący. Udało mi się przeczytać ponad 90 książek, spośród których wyłoniłem subiektywny ranking hitów (i jednego kitu).

Zdecydowanym faworytem są dla mnie w tym roku "Cudze słowa" Wita Szostaka. Od lat rzucam się na każdą pozycję tego autora, który nie przestaje zachwycać pięknem języka i różnorodnością form, jakie przyjmuje jego twórczość. Tym razem Szostak kreśli pośmiertny portret pewnego człowieka, którego poznajemy oczami siedmiu związanych z nim osób, a z każdej opowieści zdaje się wyłaniać całkiem inny bohater. To niezwykle trafne studium ludzkiej złożoności i różnic w sposobach postrzegania.

Kolejną ważną i wyczekaną pozycją tego roku jest "Pokora" Szczepana Twardocha. Mój śląski krajan jak zwykle nie zawiódł i podarował mi lekturę wciągającą na wielu poziomach: od świetnie skonstruowanej fabuły, przez barwne tło historyczne, aż po skomplikowane wątki społeczne i tożsamościowe. Każda kolejna powieść tego autora jest lepsza od poprzedniej. Oby tak dalej!

Miłe zaskoczenie przyniosła mi książka "Pierwsza osoba liczby pojedynczej", bo chociaż nie jestem fanem opowiadań, to jednak Haruki Murakami okazuje się mistrzem krótkich form. Zdumiewa mnie ta charakterystyczna dla Japończyków umiejętność snucia narracji wokół błahych wydarzeń z życia codziennego, łączenia humoru z melancholią i jednoczesnego przyprawienia całości szczyptą surrealizmu.

Szczególne miejsce w rankingu zajmuje książka, która, co prawda, ukazała się już trzy lata temu, jednak dopiero w tym roku zyskała znaczny rozgłos dzięki vlogowej rekomendacji ojca Adama Szustaka. I bardzo dobrze, bo "Dżentelmen w Moskwie" Amora Towlesa to jedna z najlepszych powieści, na jakie natknąłem się w ostatnich latach. Z jednej strony, stanowi ona piękny hołd oddany kulturze rosyjskiej, a z drugiej, ta opowieść o arystokracie dożywotnio zamkniętym w hotelu idealnie wpisuje się w aktualne realia lockdownu.

Bardzo przyjemną lekturą okazał się także "Gambit królowej" spopularyzowany dzięki serialowi na Netflixie. Walter Tevis ma niezwykle lekkie pióro, a jego opisy rozgrywek szachowych trzymają w napięciu niczym najlepsze powieści akcji. Po lekturze już sobie ostrzę apetyt na zobaczenie serialu (wszak trzymam się świętej zasady: "najpierw książka, potem film"!).

W rankingu nie może też zabraknąć Kena Folleta, powracającego z opasłym tomiszczem "Niech stanie się światłość". Co prawda ten prequel "Filarów ziemi" operuje tym samym schematem postaci, co kultowa powieść (zdolny, acz biedny rzemieślnik, ambitna dziewczyna dzielnie radząca sobie z przeciwnościami, pobożny zakonnik-wizjoner i wyjątkowo podstępny biskup), to jednak świetnie oddane realia średniowiecza doskonale rekompensują ów mankament.

W kategorii non-fiction mój wybór był oczywisty i padł na "Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku" Zbigniewa Rokity. Trochę to saga, trochę esej, trochę reportaż. Dla mnie lektura momentami bardzo sentymentalna, będąca kolejną ciekawą próbą zmierzenia się z zawiłą kwestią śląskiej historii i naszej lokalnej tożsamości.

Osobny dział czytelniczy stanowią książki z dziedziny duchowości i teologii. Wspominałem już mój zachwyt esejami Roberta Barrona, zatem teraz dorzucę jeszcze dwie pozycje. Przede wszystkim "O rzeczach ważnych" arcybiskupa Grzegorza Rysia. Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że od lat jestem "fanem" nauczania łódzkiego metropolity. Przeczytałem już i usłyszałem tak wiele jego homilii i konferencji, że wydawało mi się, iż nawet trochę mi spowszedniał. Tymczasem nowy zbiór jego tekstów na nowo powalił mnie na kolana i zdumiał głębią interpretacji słowa Bożego.

Kolejną pozycją w tej kategorii jest rozmowa, jaką Dawid Gospodarek przeprowadził z Marcinem Zielińskim i księdzem Krzysztofem Porosło. "Ogień i woda. Czy w Kościele można się dogadać" to bardzo potrzebna pozycja, bo wreszcie doczekaliśmy się rzeczowego dialogu między teologiem a charyzmatykiem, którzy próbują na spokojnie wyjaśnić całe mnóstwo spornych kwestii.

Ostatnią kategorią książkową są oczywiście kryminały, a tu zdecydowanym zwycięzcą jest "Dolina" Bernarda Miniera. Kolejna część przygód policjanta z Tuluzy jak zwykle trzyma w napięciu aż do zaskakującego finału. W dodatku mamy tu ciekawe wątki religijne, psychologiczne i sporo przemyśleń o charakterze społecznym.

Wisienką na literackim torcie kryminalnym jest natomiast "Złoty róg" Maryli Szymiczkowej. Powracająca po raz czwarty Profesorowa Zofia z Glodtów Szczupaczyńska (czyli niestrudzona tropicielka zbrodni, skupiona jednocześnie na ciężkim zadaniu budowania pozycji na towarzyskiej giełdzie Krakowa) wyjaśnia tym razem zagadkę morderstwa w sąsiedztwie, bierze udział w słynnym weselu Lucjana Rydla i z niesmakiem ogląda skandaliczną sztukę, jaką na podstawie tego wydarzenia stworzył Wyspiański. Cud, miód, śmiechu po pachy!

Na koniec jeszcze mój literacki niewypał roku. Przy całym szumie medialnym, jaki towarzyszył promocji "Normalnych ludzi" Sally Rooney, liczyłem na naprawdę dobrą lekturę. Tymczasem wszystko mi w tej książce zgrzytało: rozmemłani bohaterowie i ich mdłe problemy miłosne, migawkowa konstrukcja fabuły, drętwy język i eksperymentowanie z formą dialogów. Chociaż niektórzy uznają tę książkę za jedną z najważniejszych powieści ostatnich lat, to dla mnie jest ona największym rozczarowaniem mijającego roku. Na szczęście niesmak nią wywołany ginie w całym morzu świetnych lektur, które uprzyjemniały mi czas w ostatnich dwunastu miesiącach.